Wreszcie dotarliśmy pod górę. Po ciężkiej nocy (błądzący kierowca nowego busa, betonowa jurta) i 5 godzinach niełatwego marszu przez rozżarzoną pustynię jesteśmy na 4400 m. Choroba wysokościowa i słońce dokuczają kilku osobom, ale na szczęście nikt nie musiał schodzić. Jutro dzień na odsapnięcie.
nieustające uściski !
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńodsapnijcie, nabierajcie sił i hej, przygodo! :)
OdpowiedzUsuńA czy macie jeszcze zelki?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za całą ekipę!
OdpowiedzUsuńOdpoczywajcie i nabierajcie sił!Mam nadzieje,że nastepny etap nie będzie tak dokuczliwy zdrowotnie!trzymajcie się a my trzymamy kciuki!
OdpowiedzUsuńEmocje rosną! Uważajcie na siebie i... trzymamy kciuki!
OdpowiedzUsuń